Niby – promocje sklepowe, w Poznaniu.

Wczoraj, kiedy już solidnie zgłodniałem po politycznych „przeżyciach” w galerii MM w centrum Poznania, poszedłem do poznańskiej Fary, aby chwilę chociaż pomodlić się (jak co dzień – tak, „ultra katol” ze mnie), o mniej codziennych grzechów i mądrość dla rządzących, a także jak zwykle w intencji życia nienarodzonego. Wracając zajrzałem do jednego ze sklepów spożywczych na ulicy Wrocławskiej. Chciałem kupić sobie 2 serki w cenie 5 zł. Bo promocja. Normalnie zapłaciłbym za jeden 3,19zł bodajże. W kasie jednak się rozczarowałem. Promocja jest, ale tylko na cenie przy towarze. W kasie, jak usłyszałem; „nie wchodzi”.
Zrezygnowałem z zakupu.
I tak to jest. Sporo „nie wchodzi” z atrakcyjnych promocji głoszonych przez nam panujących, rządzących tą naszą mlekiem i miodem płynącą Ojczyzną, lub po innemu: Super „zieloną wyspą” – …
Co zrobić…
Wpływ mamy?
Na co?
I kto ewentualnie zadaje sobie tak trudne pytania w codziennej gonitwie za nie wiadomo czym…?