I robi się z tego aferę, nie pojmuję. Biblioteka to miejsce dla książek nie telefonów. Pan Pucek ponoć postanowił się „przypucować” i bronić w sądzie tych, którzy czuliby się pokrzywdzeni z powodu niemożliwości doładowania aparatów telefonicznych. Ponoć „pro bono”. Czego to nie robi się dla odzyskania popularności?
W każdym razie biblioteka kojarzy się mi z zupełnie czymś innym. Książka, spokój cisza i czytanie. A nie pikanie i różne sygnały telefoniczne…