Ostatnio bardzo często rozmawiam na tematy religii, wiary.
Poniżej kilka moich nad wyraz niedoskonałych przemyśleń na temat zawarty w tytule.
Wydaje się mi, że wiele osób jakby nie wie, o co w tym wszystkim chodzi (może i ja też nie wiem).
Głównie są to osoby, które jeszcze nie odnalazły Boga w sercu.
Ulegają różnym propagandowym anty działaniom.
Na przykład: wyszukuje się błędy, pomyłki czy wręcz przestępstwa popełniane przez kapłanów tej czy innej religii (w naszym przypadku głownie katolickiej), aby zakłócić zrozumienie słów Boga przemawiających do nas.
Tymczasem: czy jeżeli w danej firmie, np jakimś dużym koncernie typu Sony chociażby, trafi się kilka osób (hipotetycznie) które działają tylko i wyłącznie na swoją korzyść, wykorzystując wielkość koncernu – i kiedy zostaną na tym przyłapane, sprawa trafi do mediów, to czy my wszyscy mówimy od razu: Sony to zła firma?
To bardzo proste porównanie, warto popatrzyć przez jego pryzmat na to, co dzieje się z ocenami ludzkimi dotyczącymi kościoła.
Wiele ocen mających kreować następne oceny (negatywne) bierze się z tego, że tworzące je osoby:
1.Doświadczyły jakiegoś negatywnego przeżycia ze strony pojedynczej osoby/reprezentanta/wyznawcy Kościoła,
2.Mają za złe Kościołowi jego poglądy i zasady (które subiektywnie w jakiś sposób im zaszkodziły – stąd ich reakcja) – i dlatego tworzą taki rodzaj retoryki aby zdyskwalifikować coś, czego nie znają, ale co chcą zniszczyć,
3.Chcą „wypłynąć” na nurcie krytyki tej instytucji,
4.Ideologicznie są na drugim biegunie zasad moralnych i etycznych Kościoła – dlatego czynnie je zwalczają.
Spójrzmy na wizerunek Kościoła budowany przez media (nieprzyjazne).
Co to ma wspólnego z prawdziwym stanem faktycznym?
Co wspólnego ma jeden kapłan przywiązujący się bardziej do finansów niż inni, kasujący za obrzędy (chrzest, ślub, pogrzeb) z cała resztą? Wydawany jest osąd na podstawie postępowania tego jednego pracownika Kościoła – jednak jest on nieprawdziwy w stosunku do rozumienia Kościoła jako całości – skoro nie dotyczy to wszystkich, nie można przelewać odpowiedzialności na wszystkich.
Osoby tworzące kościół to ludzie. Podlegają ludzkim wpływom, budują na podstawie łaski danej przez Boga i wiary. Jednak czy ta wiara jest równa w nich wszystkich? Czy chociażby nie ulega osłabieniu?
Manipulacja mediów wrogich kościołowi wyciąga pojedynczych błądzących i na tej postawie próbuje budować osąd całej grupy.
A więc przykład: kilku Polaków postąpiło źle za granicą, zatem wszyscy Polacy są źli.
Prawda czy fałsz?
Media, które chcą stworzyć dany obraz będą manipulowały informacją – tak aby osiągnąć założony efekt.
Zostawiam to Wam pod rozwagę.
Na koniec moich bardzo krótkich rozważań w tej części chciałbym porównać Wiarę – a Religię i Kościół.
Czy można „uprawiać” Religię nie wierząc?
Jak najbardziej.
Powód: przyczyny społeczne (tak robi cała moja rodzina to i ja będę robił, chociaż nie wierzę),
przyczyny polityczne – różni przedstawiciele władz bywają na mszach św, czy też uczestniczą oficjalnie w obrzędach religijnych z uwagi na protokół.
Niektórzy politycy (obłudnie) twierdzą ze wierzą i przynależą do Kościoła, a tak naprawdę po ich czynach można poznać że za nic mają prawdę przedstawianą przez daną religię.
Są też i tacy, którzy na tyle sprytnie postępują, że nie można rozpoznać ich prawdziwych intencji (zakładam istnienie takich polityków a priori -na podstawie obserwacji tej grupy społecznej).
Czym jest Kościół? – To grupa wyznawców zjednoczona w organizacje wzajemnie się wspierającą i ułatwiającą wyznawanie swojej wiary.
Jak to wyżej napisałem organizacja może (chociażby z uwagi na jej wielkość a jeżeli chodzi o Kościół to nie możemy zaprzeczyć że jest to mała lokalna łatwo dająca się kontrolować organizacja) ulegać częściowej degeneracji czy wypaczeniom mimo mechanizmów zabezpieczających.
Czy poprzez to cała organizację szczególnie bardzo różnorodną i liczna spiszemy na straty?
Wiara. Cóż to takiego?
To coś co tkwi w każdym człowieku. Nawet jeżeli by zaprzeczał że nie wierzy w nic jest to nieprawda, są bowiem takie dziedziny życia, które opierają się tylko na wierze.
Wierzymy że Kowalski jest niedobry, bo zrobił nam krzywdę zamykając nam drzwi przed nosem, a do tego źle o nas mówi i jeszcze porysował nasz samochód.
Wierzymy w to na podstawie zaistniałych faktów.
Ale czy tak jest naprawdę?
Kowalski źle o nas mówił bo dowiedział się od naszej wspólnej sąsiadki, że śmialiśmy się z jego ubrania i zachowania na ostatniej majówce, a także lekceważyliśmy jego zdanie na zebraniach wspólnoty mieszkaniowej. Stąd znalazł kilka powodów dla których mógł też powiedzieć źle o nas, a jeszcze do tego wracając zmęczony z pracy, analizował z goryczą zasłyszane o sobie i wypowiedziane przez nas słowa, widząc nas zbliżających się do wejścia nie przytrzymał drzwi jak zawsze to czyni przed innymi. Gdzieś tam wewnątrz niego coś pękło i nie postąpił jak zawsze uprzejmie i grzecznie.
Pod tym wpływem – my przebiliśmy mu oponę w samochodzie, co zauważył inny sąsiad – i doniósł Kowalskiemu.
To też zemścił się na nas rysując bok samochodu.
Jak wygląda w waszym pojęciu teraz nasza wiara w to że Kowalski jest zły?
Jest to wiara subiektywna podyktowana naszym własnym interesem – niemniej jest w nas przekonanie o tym wyimaginowanym (obiektywnie) byciu złym człowiekiem – jak nazywamy Kowalskiego.
Wietrzymy w to, ponieważ jest to dla nas dobre.
To oczywiście jeszcze inny aspekt naszej wiary (w wydarzenie, osąd, w coś).
Jak tymczasem wygląda nasza Wiara w coś czego nie możemy udowodnić?
Coś co może istnieć na podstawie obserwowanych wypowiedzi innych. Może też mamy dowody przed naszymi oczyma ale nie chcemy ich uznać ponieważ inni tłumaczą nam ze to nie są właściwe dowody.
Gdyby ktoś nam wskazał na dowody, że nasza wiara w zło Kowalskiego wynika z naszych własnych win, błędów i zaniedbań – co odpowiemy?
Aby ratować naszą twarz – skłamiemy. Niemniej prawda będzie zupełnie inna.
Możemy też przyznać rację – wtedy nasza mała wiara w materialne przesłanki bycia złym (- przez Kowalskiego) legnie w gruzach. Ponieważ dostrzeżemy prawdę o naszym widzeniu Kowalskiego.
Jak to się ma do Wiary w Boga?
W Boga możemy wierzyć na podstawie naszych przemyśleń o świecie.
Relacji innych ludzi.
Analizy pism.
Analizy objawień.
Jednego nie możemy zrobić – nie możemy wierzyć w Boga na podstawie Jego własnej obecności w naszym życiu pojawienia się GO przed nami. Wtedy, to już nie będzie wiara. Będzie to WIDZENIE Boga.
Takie założenie towarzyszy wierze od początku. Nagrodą za naszą Wiarę będzie możliwość Jego widzenia po śmierci w niebie.
Ponieważ Bóg jest Dobrem, będziemy szczęśliwi. Będzie to szczęście niewyobrażalne i nieadekwatne do jakiegokolwiek miłego wydarzenia na Ziemi w naszym życiu.
Dlatego wiara w Istotę Najdoskonalszą stoi o wiele wyżej od naszej wiary (subiektywnej i podyktowanej złymi przesłankami) w zło Kowalskiego.
Celowo użyłem takiego porównania aby pokazać, jak bardzo często jesteśmy (w naszych założeniach) subiektywni, przez pryzmat naszego indywidualnego działania na rzecz dobra dla nas.
Nasze ziemskie wierzenie w rzeczy zawsze opiera się o to czy te rzeczy są dla nas dobre czy złe.
Czasami musimy wierzyć w to ze coś jest złe – ponieważ widać jego skutki w postaci formy dla nas nieprzyjemnej. Jednak kiedy tylko możemy naginamy rzeczywistość do naszych potrzeb.
Dlaczego nam tak trudno uwierzyć w Boga, który jest dobry?
Może na przeszkodzie temu stoi nasze „zło” wewnętrzne, którego nabawiliśmy się od okresu bycia niewinnymi dziećmi?
Czy przyczyną może być realistyczne, rozumowe patrzenie na świat? Na złe sługi w Kościele Boga, czy potknięcia Religii jako idei tworzonej przez człowieka?
Nie wydaje się mi.
Ponieważ Wiara jest ponad tym. To nasz wewnętrzny stosunek do tego co chcemy wybrać. A kiedy już raz to założymy, to bardzo ciężko jest nagle żyć wierząc w dobro absolutne.
Nagle okazuje się, że dobro to musimy stosować w dosłownie każdej dziedzinie życia i współżycia z innymi.
Wymusza w nas dążenie do idealnego Dobra.
Musimy nagle zrezygnować z wielu czynności i zachowań które akceptowaliśmy jako mniejsze i najmniejsze zło – dla innych a dla nas jako dobro skażone tym złem (a więc czy na pewno dobro uniwersalne?, nie dobro nasze indywidualne).
Dlatego też moje przekonania jest niezwykle mocne, że wiara w Dobrego Boga, miłosiernego (znającego nasze ograniczenia i liczącego się z nimi), ale też i sprawiedliwego – to jedyny rozsądny wybór.
Dążenie do dobra jest naszym celem – radość sprawia nam mikro dobro popełniane nawet w stosunku do nas samych. zakłócenie złem ogranicza tą radość.
Można to zrozumieć kiedy się tego doświadczy i zwróci na to uwagę.
Przyjrzy własnemu wnętrzu.
TO nasze wewnętrzne „ja” jest kluczem do pojęcia co znaczy prawdziwa wiara.
Inna sprawa, że aby wytłumaczyć własne zło będziemy starać się znaleźć go jak najwięcej w innych szczególnie w tych, którzy mówią o Dobrym Bogu.
Ponieważ to usprawiedliwi nas w czynieniu naszego małego zła.
Będziemy bardzo wybiórczy i nie dostrzeżemy wielu aspektów – min najważniejszego: pomijając osoby, które wykorzystują Religię i Kościół do swoich celów (nie jest ich aż tak wiele jakby chciała pokazać druga strona – [ta niewierząca? a może ta która wierzy ale zwalcza dobro?]), cała reszta tak naprawdę jest na początku swojej drogi do uznania Dobra, czasami mając wielkie trudności z tym, aby wyplątać się z sieci narzuconych przez całe swoje życie, sieci, które nagle okazują się balastem i pogrążeniem w swoim prywatnym, subiektywnym małym źle – wykluczającym Dobro.
One już zaczynają dostrzegać Dobro (Boga), jednak proces oczyszczania się [ze zła] dopiero się zaczyna i tak naprawdę będzie trwał aż do śmierci.
My jednak wolimy dostrzegać nadal tylko te sieci i balasty, ponieważ bardzo niewygodne dla nas jest dostrzeganie tej walki z nimi w owych osobach…
cdn…