Sikorski nie był w Berlinie. Klęska polskiej dyplomacji w sprawie Ukrainy?

Z kim nie rozmawiam, tak to właśnie nazywa. Nakrzyczeli się i tyle… ich widziano. Krzykaczy się nie zaprasza… Tak traktują Polskę za granicą. Potwierdzają się te spostrzeżenia, jak cofniemy się kilka lat wstecz; offset z F16, Irak – ile sobie obiecywano po tej misji, czy brak prezydenta USA na uroczystościach pogrzebowych w Krakowie w 2010 roku. Tak, tak właśnie – jako porażki, to wtedy widzieli zwykli, normalni ludzie, znajomi, sąsiedzi z którymi rozmawiałem.
A więc, angażujemy się (nieotrzebnie – to wręcz zagrożenie!) a i tak jesteśmy całkowicie ignorowani. Powiedzmy że – grzecznie, ale jednak – ignorowani.
To by było tyle na temat naszej nieobcności w Berlinie.
Wymyślne słowotwórstwo aby usprawiedliwić brak Radosława Sikorskiego (czy też kogokolwiek z Polski) w Berlinie: Rzecznik MSZ: Format rozmów w Berlinie był uzgodniony wcześniej